Ogromna większość rynkowych graczy zapala się do inwestowania, kiedy widzi trend wzrostowy. Liczą, że na fali dobrych wyników zgarną zyski wielką chochlą.
Długie, określone trendy rynkowe nie rozpieszczają ostatnio inwestorów.
Podczas kilku tygodni, czasem miesięcy dobrej koniunktury nabieramy apetytu na bardziej ryzykowne i potencjalnie zyskowne inwestycje. Ale kiedy mamy już chochlę w garści, przychodzi nieoczekiwany kryzys, nagły spadek cen i nasza odwaga na dłuższy czas znika. Niestety na inwestycje na „dołku cenowym” decyduje się niewielu.
Ostatnio gwałtowne wydarzenia potrząsnęły nieco globalnymi rynkami. Pamiętamy zeszłoroczne obawy o spowolnienie w Chinach, kłopoty Grecji odbijające się na strefie euro czy decyzję Wielkiej Brytanii o wyjściu z Unii Europejskiej. W Polsce koniunkturę psuły dodatkowo zeszłoroczne wybory prezydenckie i parlamentarne, a także bieżące ryzyka związane ze stanem gospodarki.Wszystkie te czynniki sprawiły, że coraz trudniej o długi trend wzrostowy na rynkach. Trudniej też o odwagę inwestorów.
Czy to oznacza, że jesteśmy skazani na mało ryzykowne depozyty bankowe lub fundusze pieniężne i na oglądanie zysków przez lupę? Czy rynek akcji czeka wieloletnia głodówka? Niekoniecznie, jeśli jesteśmy gotowi konsumować zyski małą łyżeczką.
Od pewnego czasu obserwujemy dynamiczny rozwój strategii absolutnej stopy zwrotu. Tradycyjny fundusz inwestuje w akcje, porównując wyniki ze wzorcem – benchmarkiem, na przykład indeksem giełdowym WIG, – a zarządzający stara się wypracować wynik lepszy niż WIG. Jednak w przypadku krachu lub bessy możemy się tylko modlić, aby nasz fundusz stracił mniej niż WIG.
Inaczej jest w przypadku strategii absolutnej stopy zwrotu. Tu stosuje się tak zwaną metodę pair trading, zwaną też long-short, czyli inwestowanie w pary przeciwstawnych aktywów. Oznacza to, że za te same kwoty kupujemy jedno aktywo, na przykład akcje, jako tzw. pozycję długą. Tradycyjnie zarabiamy na nich, gdy ceny rosną, a tracimy kiedy spadają. Drugi składnik aktywów, na przykład inne akcje, nabywamy jako tzw. pozycję krótką*, która działa jak lustrzane odbicie. W przypadku krótkiej pozycji zarabiamy, gdy ceny akcji spadają, a tracimy, gdy rosną. Po co nam to? Załóżmy, że kupiliśmy akcje firmy x, które w ciągu miesiąca zarobiły 5% (pozycja długa). Jednocześnie zajęliśmy pozycję krótką w akcjach firmy y, która zarobiła w tym czasie tylko 2%. Kiedy cena y wzrosła, my straciliśmy 2%, otrzymując przy krótkiej pozycji lustrzane odbicie wyniku, wartość ujemną. Efekt dla takiej pary to: +5% – 2% = + 3%. Jako że aktywa podzieliliśmy po połowie na długą i krótką pozycję, dzielimy wynik przez 2. A więc zarobiliśmy +1,5%! I małą łyżeczką możemy zgarnąć zysk.