W jaki sposób zagospodarować wolne środki finansowe – odłożyć na lokacie czy zainwestować. To drugie podejście może być bardziej ryzykowne, ale też przynieść większe zyski. Czym zatem jest inwestowanie?
Czego dowiesz się z artykułu?
- Czym jest inwestowanie i kto może zostać inwestorem?
- Czym różni się ono od oszczędzania?
- Kiedy zaczęliśmy lokować środki, aby na nich zarobić i kiedy pojawiła się giełda?
Wbrew pozorom inwestowanie nie musi być zarezerwowane dla tych, którzy dysponują znaczącymi środkami finansowymi i zastanawiają się, jak je spożytkować. Tak, aby zarobić. Z inwestowaniem może być pod tym względem podobnie jak z oszczędzaniem. Można niewielkie wolne środki regularnie przeznaczać na inwestycje. Czym zatem będzie się to różnić od oszczędzania? Najprościej rzecz ujmując – poziomem ryzyka, ale i perspektywą zysku. O ile w przypadku odkładania na lokatę czy oszczędzania na koncie (np. ROR, rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowym), od samego początku wiemy, ile dokładnie i w jakim czasie możemy zarobić, to w przypadku inwestycji –bywa zgoła inaczej.
Oszczędzanie to konkretny zysk w pewnej perspektywie czasowej. Na przykład, jeśli odłożymy – mówiąc w skrócie – tysiąc złotych na trzymiesięcznej lokacie oprocentowanej w wysokości 3 procent, to po upływie kwartału zarobimy 30 złotych (te 3 proc. z ulokowanej kwoty). W tym sensie, inwestycja to coś zupełnie innego: większe ryzyko i sporo niepewności. Wprawdzie zyskujemy szansę znacznie wyższego zarobku niż na lokacie, ale nie ma co do tego pewności. Podobnie jak w przypadku czasu, kiedy ten zysk mielibyśmy osiągnąć.
Obrazowo można to przedstawić w następujący sposób. Wyobraźmy sobie, że ktoś oferuje nam obraz zupełnie nieznanego artysty. Przekonuje nas jednak, jako ekspert współczesnego malarstwa, że mamy oto do czynienia z wyjątkowo utalentowanym i oryginalnym autorem. Jeszcze nieznanym i niedocenianym przez miłośników sztuki i marszandów, ale wkrótce może to się zmienić. Jeśli więc cena jest okazyjna, za jakiś czas możemy zyskać i to naprawdę wiele. W historii znajdziemy mnóstwo przykładów, kiedy nic nieznaczące dzieło nagle zyskiwało na wyrazistości oraz uznaniu, a jego cena szybowała w górę. Na licznych aukcjach także dziś dochodzi przecież od zaskakujących licytacji i gigantycznych cen osiąganych przez dzieła sztuki.
Równie dobrze możemy wyobrazić sobie małą spółkę, która wchodzi na giełdę z nadzieją pozyskania od potencjalnych inwestorów środków na swój rozwój. Jeśli spółka zajmuje się mało oczywistą branżą, budzi wątpliwości, wręcz wydaje się mało perspektywiczna – trzeba przyznać, że ryzyko kupna akcji takiej firmy jest dość ryzykowne. To zaś jednak decyduje, że popyt na akcje może być niski, więc i cena atrakcyjna. Co jednak, jeśli z czasem spółka ta wypracuje jakieś innowacyjne rozwiązanie, na dodatek atrakcyjne biznesowo (np. mające zastosowanie w produkcji i dające znaczne oszczędności)? Okaże się wówczas „kurą znoszącą złote jaja”. Ktoś, kto wówczas, podczas debiutu spółki, zainwestował w nią środki, teraz staje się akcjonariuszem firmy o niezwykłym potencjale i dużo wyższej wartości. Może sprzedać akcje z godnym pozazdroszczenia zyskiem. W ostatnich latach mieliśmy mnóstwo takich przykładów – kiedy z pozoru mało znaczący pomysł przyniósł ich twórcom ogromny majątek (takie firmy jak Facebook, Amazon czy Google – a więc dziś giganci tak zwanej „nowej gospodarki”, powstawały jako przełomowe pomysły pojedynczych ludzi).
Zdaje się, że teraz znacznie łatwiej zrozumieć nam samą ideę inwestowania. To ryzyko wcale nie wyklucza większości z nas. Podobnie jak zasobność portfela. Przecież ostatecznie sami decydujemy ile środków chcemy zainwestować i jak bardzo zaryzykować. Warto tu podkreślić, iż rynek inwestycyjny jest w pełni uregulowany prawnie. Mowa więc o wyłącznie legalnych narzędziach i produktach inwestycyjnych. A jest ich na rynku naprawdę sporo.
Co ciekawe, choć w polskich warunkach o inwestowaniu „dla każdego” możemy mówić od niedawna, to tradycje dojrzałego lokowania pieniędzy sięga dwóch minionych stuleci, XIX i XX wieku (również w przypadku naszego kraju – okresu dwudziestolecia międzywojennego).
Tak naprawdę o inwestycjach można mówić, że istniały od zarania dziejów. Przełomem było powstanie giełd, których początki to XVI wiek i takie ośrodki handlu jak Brugia (w minionych wiekach miasta portowe miały znaczącą przewagę w szansach na gospodarczy rozkwit). Głośna jest również XVII-wieczna historia boomu na inwestowanie w cebulki tulipanów (co zresztą dla większości nierozsądnych inwestorów skończyło się finansową klapą). W latach 20. XX wieku społeczeństwo amerykańskie jako pierwsze doświadczyło konsumpcjonizmu na masową skalę i… krachu giełdowego we współczesnym znaczeniu. Od tamtego czasu jednak wiele się zmieniło, przede wszystkim skala i poziom regulacji prawnych oraz nadzoru państwa. To zaś uwiarygadnia i czyni bezpieczniejszymi niż przed stu laty wiele produktów inwestycyjnych. Mamy też do dyspozycji szereg nowoczesnych rozwiązań oraz mnóstwo źródeł rzetelnej informacji. To jednak temat na odrębną lekturę.
Zapamiętaj, że:
Inwestycja to nie rozwiązanie wyłącznie dla zamożnych. Wszystko zależy od naszej skłonności do ryzyka i skali inwestowania. Giełda to miejsce, które najbardziej kojarzy nam się z inwestycją, a jej historia sięga kilkuset lat. I najważniejsze: dziś istnieje cała gama produktów inwestycyjnych. Na inwestowaniu możesz zarobić więcej niż oszczędzając np. za pomocą lokaty, ale też niepewność zysku jest znacznie większa.