Dla jednych wsparcie domowego budżetu, dla innych − sposób na zarabianie pieniędzy.
Karta kredytowa − jak z niej korzystać, by nie stała się przekleństwem?
Nie jest zaskoczeniem, że karty płatnicze to amerykański wynalazek. I choć pierwszą kartę kredytową wprowadził nowojorski Franklin National Bank w 1951 roku, to − jak podaje niezawodna Wikipedia − pierwsze karty płatnicze pojawiły się w USA już na początku XX wieku. Miały postać metalowych płytek z wygrawerowanymi danymi właściciela, otrzymywali je zaufani, zamożni klienci i służyły do lokalnych, bezgotówkowych transakcji.
Kartę płatniczą w formie dziś nam znanej wymyślił w 1946 roku bankier John Biggins (wspierała płatności u lokalnych sprzedawców, jednak obie strony transakcji musiały posiadać konto w banku Bigginsa). Cztery lata później, w 1950 roku, firma Diners Club International wydała pierwszą uniwersalną kartę, którą można było płacić w hotelach i restauracjach.
By korzystać z dobrodziejstw tego wynalazku, Polacy musieli czekać przeszło 40 lat. W Polsce karty płatnicze i kredytowe stały się powszechne dopiero na początku lat 90. XX wieku, kiedy PRL jako system gospodarczy skonał ostatecznie.
Odnawialny kredyt w karcie
Karta kredytowa jest rodzajem karty płatniczej z przyznanym limitem kredytowym do wykorzystania, np. w wysokości 5000 zł co miesiąc. Najprościej mówiąc, to rodzaj odnawialnego kredytu, który wraz z kartą dostajemy od banku. W praktyce oznacza to, że za pomocą karty kredytowej płacimy pieniędzmi, których w danym momencie nie posiadamy − są to pieniądze należące do banku, które będziemy musieli oddać mu w ustalonym terminie.
Są dwa terminy spłaty zadłużenia karty kredytowej:
- Spłata minimalnej kwoty na koniec każdego okresu rozliczeniowego. Co miesiąc (jednak nie kalendarzowy, lecz rozliczeniowy, np. od 15. dnia jednego miesiąca do 15. dnia kolejnego miesiąca) od banku otrzymujemy szczegółowy spis wszystkich transakcji, jakie zostały dokonane kartą w mijającym miesiącu, wraz z informacją na temat daty spłaty i wysokości minimalnej kwoty (stanowi ona zazwyczaj kilka procent całej sumy), a także datą spłaty całości zadłużenia na karcie kredytowej.
- Spłata całości zadłużenia na karcie po zakończeniu tzw. okresu bezodsetkowego (grace period), który przeważnie wynosi ponad 50 dni. W okresie bezodsetkowym korzystamy z pieniędzy banku bez dodatkowych opłat. Uiszcza się je wtedy, gdy grace period zostaje przekroczony, a więc nie następuje spłacenie karty w terminie. I to właśnie na tym bank zarabia najwięcej, bo kredyt w karcie jest wyżej oprocentowany niż inne kredyty bankowe.
By dostać kartę kredytową od banku, nie trzeba mieć w nim konta. Bank dając nam kartę do ręki, automatycznie otwiera konto przypisane do karty, którego saldo jest równe wysokości limitu na karcie kredytowej.
Mieć czy nie mieć?
Odpowiedź na to pytanie zależy trochę od tego, jakim typem finansowym jest użytkownik karty. Jeśli dyscyplina finansowa i pilnowanie wydatków nie jest najmocniejszą stroną posiadacza karty, dla banku to złoty interes. Dlaczego? Bo zazwyczaj wysokość limitów kredytowych na karcie jest większa niż możliwości spłaty przez użytkownika karty (np. większa od jego comiesięcznej pensji).
Prawda jest taka, że większość użytkowników kart kredytowych z czasem rozluźnia dyscyplinę finansową w kwestii wydatków (zawsze dostępne pieniądze łatwo się wydaje, kiedy nie widać, jak znikają z portfela) i terminów spłat, co skutkuje coraz wyższymi opłatami na rzecz banku. Dzisiejsi wrogowie kart kredytowych często mówią, że karta kredytowa była przyczyną wpadnięcia w spiralę długów.
Czy rzeczywiście zawiniła karta, a nie ich własna lekkość w dysponowaniu pieniędzmi, których w zasadzie nie mieli?
Odpowiedź na to pytanie pozostawiam do przemyślenia czytelnikom.